Na początek wyznanie: uwielbiam wszelkiego rodzaju targi i bazary - feeria barw i zapachów, gwar i zgiełk, mnogość dziwnych indywiduów i jeszcze dziwniejszych przedmiotów. Francuzi podzielają mój entuzjazm w tej kwestii, więc tym postem rozpoczynam funkcjonowanie nowej etykiety na blogu - targi.
Dzień targowy? Niedziela, oczywiście. A potem w poniedziałek nieczynna połowa sklepów, banki, wiele biur i urzędów. Taki kraj, co począć. Ale supermarkety pozamykane, bo normalnej pracy w niedzielę nie ma - targ to coś wyjątkowego.
Jest tych wyjątkowych targów wiele w okolicy, ale dziś jeden, konkretny.
Jest sobie nad Morzem Śródziemnym miasteczko założone przez Juliusza Cezara rok przed śmiercią. Nazywało się kiedyś Forum Julii, obecnie jest to Fréjus ([freżüs] - tak, z [s] na końcu, nie wiem czemu). Nie będę opisywał teraz jego historii, kiedyś pewnie przyjdzie na to pora. Miasteczko portowe, z piękną nadmorską promenadą i kawałkiem plaży. Samo w sobie do tej pory mnie nie zachwyciło, ale - przyznam szczerze - nigdy go jakoś szczególnie nie zwiedzałem. Obok promenady biegnie szosa, którą ustawicznie ktoś zastawia jakimiś straganami. Może dlatego dzieje się to głównie nocą albo w niedzielę - żeby jednak trochę mniej ograniczać ruch.
Gałązka oliwna, stragan, promenada, morze. Dla zarysowania sytuacji. |
Niedzielny targ we Fréjus zawiera praktycznie wszystko - od bagietek, przez przyrządzane na straganach jedzenie, ciuchy, obrusy, zastawę aż do andyjskich Indian.
Uchwyceni mimochodem andyjscy Indianie. |
Najciekawszą dla mnie część targu stanowiła ta jedzeniowa. Piętrzące się sterty warzyw i owoców, warkocze czosnku, skrzynki pełne ryb i owoców morza, lodówki z mięsem, sznury suszonych kiełbas - rodem ze snu obżartucha. Naprawdę ciężko było się skupić na fotografowaniu i powstrzymać chęć wykupienia co najmniej połowy zawartości stoisk.
Suszone pomidory. Aż się chce gotować. |
Kupiłem trzy melony, potem musiałem je dźwigać. Mam nadzieję, że będą chociaż smaczne. |
A tu czosnek. Część z Was już czosnek widziała na Facebooku albo na Instagramie. Zapraszam do oglądania zdjęć (wrzucam je ciut częściej niż notki). |
Ostrygi podobno albo się kocha, albo nienawidzi. Zdecydowanie należę do tej drugiej grupy - jadłem je dwukrotnie i dwukrotnie było to wyzwanie. Ale na zdjęciach ładnie wychodzą. |
Chleb. Znaczy bagietki. Obowiązkowy dodatek, nawet do ziemniaków. |
Lubię na targach to poczucie kontaktu z wytwórcą. Kupuję towary od kogoś, kto sam je wyprodukował. Tak, tutaj wiele targów ma właśnie taki rzemieślniczy charakter. Oczywiście chińskie patelnie i podróbki adidasów nie mają nic wspólnego z francuskim rzemiosłem, ale jedzenie już tak. No i jak ci ludzie zachęcają, jak przekonują - a ze swoją życzliwością i uśmiechem są w tym naprawdę skuteczni.
Ci państwo bardzo chętnie pozowali. I sprzedawali przepyszną tapenadę z czarnych oliwek. |
A tu sery. Smakowite sery. |
Tak jak wspominałem, można było kupić tam także ubrania, buty, patelnie, obrusy, fartuchy, ręczniki, kapelusze, czapki, zabawki, kije do selfie i miriady innych rzeczy. Ja kupiłem jedną, ale o tym kiedy indziej, bo mam wobec niej poważniejsze plany.
Obrusiki, fartuszki, szmatki i inne tekstylia. |
Na koniec notki zostawiłem najsmaczniejszy kąsek. Jak już wspominałem, na niektórych straganach przyrządzano jedzenie. Gigantyczne paelle pełne krewetek smażyły się na straganach. Obok rożny pełne kurczaków, stosy grillowanych chipolatas, andouillette i boudin. Sajgonki, kalmary w cieście, kąski krabowe i inne rzeczy, których nawet nie umiem zidentyfikować. Chciało się jeść. No, to przed kolacją na rozbudzenie apetytu.
No właśnie, niektóre niezidentyfikowane, chociaż to chyba jest jakaś tapenada. |
Tu bliżej ziemniaczki, dalej chyba paella, w tle kurczaki. Jestem głodny. |
Przez tę notkę zrobiłem się głodny. Jako że w okolicy targów jest sporo, to zapewne niedługo wrzucę zdjęcia z kolejnego. Pewnie z jakimś opisem.
A co do dziwnych indywiduów z pierwszego zdania, to widziałem pana z zarostem à la Franciszek Józef. Serio.
Wszystkie fotografie własne
Wszystkie fotografie własne
Jestem pewna że ta rzecz którą kupiłeś, to kij do selfie. I teraz będziesz nas bombardował swoimi zdjęciami. #czyktosmozemutozabrac #nimbedziezapozno ??
OdpowiedzUsuńA tych Indian też można kupić?
OdpowiedzUsuń