niedziela, 20 września 2015

Niedzielny targ we Fréjus

Na początek wyznanie: uwielbiam wszelkiego rodzaju targi i bazary - feeria barw i zapachów, gwar i zgiełk, mnogość dziwnych indywiduów i jeszcze dziwniejszych przedmiotów. Francuzi podzielają mój entuzjazm w tej kwestii, więc tym postem rozpoczynam funkcjonowanie nowej etykiety na blogu - targi.
Dzień targowy? Niedziela, oczywiście. A potem w poniedziałek nieczynna połowa sklepów, banki, wiele biur i urzędów. Taki kraj, co począć. Ale supermarkety pozamykane, bo normalnej pracy w niedzielę nie ma - targ to coś wyjątkowego.
Jest tych wyjątkowych targów wiele w okolicy, ale dziś jeden, konkretny.

Jest sobie nad Morzem Śródziemnym miasteczko założone przez Juliusza Cezara rok przed śmiercią. Nazywało się kiedyś Forum Julii, obecnie jest to Fréjus ([freżüs] - tak, z [s] na końcu, nie wiem czemu). Nie będę opisywał teraz jego historii, kiedyś pewnie przyjdzie na to pora. Miasteczko portowe, z piękną nadmorską promenadą i kawałkiem plaży. Samo w sobie do tej pory mnie nie zachwyciło, ale - przyznam szczerze - nigdy go jakoś szczególnie nie zwiedzałem. Obok promenady biegnie szosa, którą ustawicznie ktoś zastawia jakimiś straganami. Może dlatego dzieje się to głównie nocą albo w niedzielę - żeby jednak trochę mniej ograniczać ruch.

Gałązka oliwna, stragan, promenada, morze. Dla zarysowania sytuacji.


Niedzielny targ we Fréjus zawiera praktycznie wszystko - od bagietek, przez przyrządzane na straganach jedzenie, ciuchy, obrusy, zastawę aż do andyjskich Indian.


Uchwyceni mimochodem andyjscy Indianie.

Najciekawszą dla mnie część targu stanowiła ta jedzeniowa. Piętrzące się sterty warzyw i owoców, warkocze czosnku, skrzynki pełne ryb i owoców morza, lodówki z mięsem, sznury suszonych kiełbas - rodem ze snu obżartucha. Naprawdę ciężko było się skupić na fotografowaniu i powstrzymać chęć wykupienia co najmniej połowy zawartości stoisk.

Suszone pomidory. Aż się chce gotować.

Kupiłem trzy melony, potem musiałem je dźwigać. Mam nadzieję, że będą chociaż smaczne.

A tu czosnek. Część z Was już czosnek widziała na Facebooku albo na Instagramie. Zapraszam do oglądania zdjęć (wrzucam je ciut częściej niż notki).

Ostrygi podobno albo się kocha, albo nienawidzi. Zdecydowanie należę do tej drugiej grupy - jadłem je dwukrotnie i dwukrotnie było to wyzwanie. Ale na zdjęciach ładnie wychodzą.

Chleb. Znaczy bagietki. Obowiązkowy dodatek, nawet do ziemniaków.

Lubię na targach to poczucie kontaktu z wytwórcą. Kupuję towary od kogoś, kto sam je wyprodukował. Tak, tutaj wiele targów ma właśnie taki rzemieślniczy charakter. Oczywiście chińskie patelnie i podróbki adidasów nie mają nic wspólnego z francuskim rzemiosłem, ale jedzenie już tak. No i jak ci ludzie zachęcają, jak przekonują - a ze swoją życzliwością i uśmiechem są w tym naprawdę skuteczni.

Ci państwo bardzo chętnie pozowali. I sprzedawali przepyszną tapenadę z czarnych oliwek.

A tu sery. Smakowite sery.


Tak jak wspominałem, można było kupić tam także ubrania, buty, patelnie, obrusy, fartuchy, ręczniki, kapelusze, czapki, zabawki, kije do selfie i miriady innych rzeczy. Ja kupiłem jedną, ale o tym kiedy indziej, bo mam wobec niej poważniejsze plany.


Obrusiki, fartuszki, szmatki i inne tekstylia.

Na koniec notki zostawiłem najsmaczniejszy kąsek. Jak już wspominałem, na niektórych straganach przyrządzano jedzenie. Gigantyczne paelle pełne krewetek smażyły się na straganach. Obok rożny pełne kurczaków, stosy grillowanych chipolatas, andouillette i boudin. Sajgonki, kalmary w cieście, kąski krabowe i inne rzeczy, których nawet nie umiem zidentyfikować. Chciało się jeść. No, to przed kolacją na rozbudzenie apetytu.

No właśnie, niektóre niezidentyfikowane, chociaż to chyba jest jakaś tapenada.

Tu bliżej ziemniaczki, dalej chyba paella, w tle kurczaki. Jestem głodny.

Przez tę notkę zrobiłem się głodny. Jako że w okolicy targów jest sporo, to zapewne niedługo wrzucę zdjęcia z kolejnego. Pewnie z jakimś opisem.

A co do dziwnych indywiduów z pierwszego zdania, to widziałem pana z zarostem à la Franciszek Józef. Serio.

                                                                
Wszystkie fotografie własne

2 komentarze:

  1. Jestem pewna że ta rzecz którą kupiłeś, to kij do selfie. I teraz będziesz nas bombardował swoimi zdjęciami. #czyktosmozemutozabrac #nimbedziezapozno ??

    OdpowiedzUsuń
  2. A tych Indian też można kupić?

    OdpowiedzUsuń