środa, 6 stycznia 2016

Marché de Noël

Marché de Noël [marsze dy noel], czyli Targ Bożonarodzeniowy wpisał się na stałe we francuską laicką tradycję (nie, nie przestanę z tego kpić). Najbardziej znany jest chyba ten w Strasburgu, ale każde większe i wiele mniejszych miast może się pochwalić swoim. Ja miałem w tym roku nieszczęście być świadkiem jednego i szczęście drugiego. Pierwszy, jeszcze w Laval (dwumiesięczne wygnanie na bretońskim pograniczu), spowodował, że w pięćdziesięciotysięcznym mieście szukałem przez godzinę miejsca parkingowego, a jak w końcu znalazłem, to szedłem do domu kwadrans. No ale zasadniczo jest to raczej przyjemna tradycja.

W niedzielę, w ramach spędzania czasu z rodziną, wybraliśmy się na targ bożonarodzeniowy do Cannes. Był to jego ostatni dzień, do tego było już po południu i skończyły się gorące kasztany na stoisku z gorącymi kasztanami, ale załapałem się jeszcze na grzane wino (dementuję pogłoski, jakoby Francuzi uznawali to za zbrodnię - chociaż to, co w Polsce nazywa się grzanym winem, pewnie uznają).

No i właściwie tyle, dzisiaj Epifania, okres bożonarodzeniowy dobiegł końca, a ja nie jadłem galette des rois [galet de rła] z kandyzowaną mimozą. No nic, może jutro jeszcze uda mi się kupić. Jeśli tak, to zobaczycie zdjęcie na Instagramie. A na razie trzy czy cztery fotki z Cannes.

Najbardziej sztampowa ceramika dostępna w Prowansji...

...ale przynajmniej ręcznie wyrabiana.

Zmora fotografów - amatorów z małą ilością czasu? Ludzie w czerwonych kurtkach.

To jest Ser. Myślę, że ten Ser zasłużył, żeby go pisać wielką literą.

Sztuczny śnieg - jedyny dostępny.

Sabaudzkie figurki. Jakby ktoś chciał zrobić szopkę na siedemset osób.

Obok targu wesołe miasteczko i wyścigi plastikowych wielbłądów. Kilku jeźdźców ma nawet mikołajowe czapeczki. Pustynia i wielbłądy... Bliższe klimatowi Palestyny czasów Chrystusa niż śnieg i świerki.
                                                                
Wszystkie fotografie własne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz